Tak, to wszyscy ci, którzy dumnie prezentują się na specjalnie przygotowanym podeście. Choć prowadzi tam zaledwie kilka schodków, z perspektywy studenta to jakby niezdobyty szczyt Mount Everest. Siedzą przy biurku i z surową niekiedy miną siłują się, by włączyć rzutnik i zaprezentować slajdy, które przygotowali na wykład. Co by o nich nie mówić i pisać, to jednak ludzie, którzy są piekielnie zdolni i zawstydzają swoją wiedzą. To spore uogólnienie, nie każdy zasługuje na miano autorytetu, jednak większość z wykładowców bez wątpienia uczciwą pracą zdobyła swoje tytuły. Są mądrzy i błyskotliwi, a uzyskany stopień naukowy to owoc ciężkiej, wymagającej wielu poświęceń i wyrzeczeń pracy. To setki przewertowanych książek, odbytych konferencji, napisanych artykułów, przeprowadzonych badań, wyciągniętych wniosków i innych czasochłonnych zajęć. Dlaczego zatem idąc na wykład często na nich nie patrzymy? Podkreślam, często, co nie oznacza zawsze. Patrzymy na rzutnik, przeskakujące w tempie 100/godzinę slajdy, a nie na ludzi, którzy mogliby nauczyć nas więcej niż prezentacje w Power Point. Dlaczego nie dzielą się z nami swoim doświadczeniem, które jest znacznie ciekawsze niż teoria, którą możemy przyswoić sami w zaciszu domowym? Nie chodzi tu o plotkowanie, a o wiedzę praktyczną, niecodzienną, nieopisaną w książkach. Żądamy opowieści, a nie czytania i przepisywania, bo to już umiemy.

http://www.digitaldep.pl/

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here