W zasadzie można powiedzieć, że dzisiejsza telewizja nie jest tak straszna, jak to, co daje się dzieciom do czytania choćby pod pozorem dobrych bajek Marii Konopnickiej. Okropieństwa wyprawiane w tych nowelkach są po prostu czymś niesamowitym – deptanie po grobach, obraz nędzy, rozpaczy i beznadziei życia mieszczańskiego i różne odniesienia i symbole do śmierci. W porównaniu z tym, media wiadomości reklama w dzisiejszych czasach to tak zwany „mały pikuś”. Przynajmniej jest bardziej dosłowna i mniej zakamuflowana. Wiadomo, że pod postacią teledysków mamy dostępną dla dzieci erotykę, a filmy to zawór bezpieczeństwa, umożliwiający wyładowanie negatywnych emocji, nagromadzonej agresji itp. Wydaje się, że popularne w dawnych czasach wychowanie klasztorne to dobra recepta na dzisiejsze czasy… nie, jednak nie. Przydałoby się jednak zupełne odgrodzenie od telewizji do pewnego wieku i podawanie tylko dobrych wzorców do czytania. Na dalsze poznawanie świata takim, jaki jest, przyjdzie jeszcze czas.