Wesele

„Ile razem dróg przebytych, ile ścieżek przedeptanych…” – ach, cóż to była za przysięga. Wesele rozpoczęło się o godzinie czternastej i trwało do białego rana. Na drugi goście zamiast się bawić, częściowo odsypiała w swoich pokojach hotelowych. Tymczasem wracając do pierwszego dnia zabawy… Na wejście orkiestra zagrała nam piękny utwór Yirumy – „River flows on you”. Gdy wszystkie powitania dobiegły końca starosta wzniósł toast za młodą parę. Następnym punktem było nic innego jak wspólny taniec. Nie chcieliśmy aby całe wesele było nudne i drętwe, dlatego też po minucie naszej piosenki w głośnikach rozbrzmiała melodia ABBY. Wszyscy goście stali zszokowani, a my młodzi tańczyliśmy jak się nam rzewnie podobało. Okazało się, że pomimo pierwszego szoku gościom bardzo się spodobał pomysł takiego wspólnego tańca. Nadszedł czas na tort. Kiedy kelnerka wprowadziła stolik, na którym ów tort się znajdował, miałem wrażenie, że za chwilę cały się przewróci… i tak też się stało. Wesele, czy nie – przeżyliśmy.

http://www.pchelki.pl/

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułWigilia
Następny artykułŁatwo o przegraną

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here